Limeryki kulinarne

Czym jest limeryk? Jest to krótki, nonsensowny i przeważnie groteskowy wierszyk o następującej budowie:
  • pięć wersów,
  • układ rymów: a-a-b-b-a,
  • trzeci i czwarty wers są krótsze od pozostałych o 2-3 sylaby,
  • pierwszy wiersz powinien zawierać nazwe geograficzną.

Utwór ten, który pod względem treści jest rymowaną anegdotą, ma zwykle stały układ narracji, np:

O sztuce umiaru

Pani domu z miasteczka Wichita    < wers 1 - wprowadzenie bohatera i miejsca akcji
Przyrządzała przepyszne burrita,   < wers 2 - zawiązanie akcji
Które wszyscy chwalili,                   < wers 3 i 4 - kulminacja wątku dramatycznego
Lecz przegięła raz z chili
I pan domu wyciągnął kopyta.        < wers 5 - groteskowe lub absurdalne zakończenie

                              Autor: Laenia

Najpiękniejsze limeryki kulinarne, jakie znalazłam, tworzy bloggerka Laenia. Oto próbka jej poezji:

O sztuce umiaru

Pani domu z miasteczka Wichita
Przyrządzała przepyszne burrita,
Które wszyscy chwalili,
Lecz przegięła raz z chili
I pan domu wyciągnął kopyta.

O higienie i świeżości

Nieporadny pan domu pod Pratem
Podał gościom niemytą sałatę
I nieświeże dość flaczki,
Część dostała więc sraczki,
Reszta zaś się rozstała ze światem.

 

Bliny po myśliwsku

W jadłodajni u Babci Maliny
Po myśliwsku podano raz bliny.
Przepis dość był skuteczny,
Bo się goście do Wiecznych
Łowów wkrótce przenieśli krainy.

 

Romantyzm polski

Zakupiło małżeństwo w Policach
Na promocji kuchenkę Amica.
Gdy upiekli w niej zrazy,
Wyje*bało trzy fazy,
Więc kolację szamali przy świcach.

 

O kucharzu poliglocie

Kucharzowi, co żył w Kurdystanie,
Przypaliły się kurki w śmietanie.
Więc zakrzyknął: „O kurde!”,
No bo chociaż był Kurdem,
Znał po polsku to sformułowanie.

 

O dzielnym żołnierzu

Dzielny żołnierz z jednostki w Uppsali
Tartę sobie raz piekł w mikrofali.
Nagle huk, błysk i zwarcie,
Cała kuchnia w tej tarcie,
No a żołnierz? A żołnierz w Walhalli.

 

Głodnemu wiatr w oczy

Pewien człowiek na brzegu Cejlonu
Znalazł tłusty kawałek bekonu.
Nim go podniósł i wsunął,
Bekon nagle odfrunął,
Była bowiem to pora cyklonów.

 

Na olimpiadzie

Pewien pływak (pochodził z Tyrolu)
Tuż przed startem się nażarł rokpolu.
Kiedy dyszał, tnąc fale,
Dwaj zasłabli rywale,
Trzej kibice i szef MKOL-u.

 

Świątecznie

Karp karpiowi się zwierzał dziś w Kłaju,       
Ukrywając się w głębi ruczaju:
Chciałbym kupić syrenkę,
Zabrać prowiant, wanienkę
I wyjechać bym chciał z tego kraju!

 

O przejedzonym joginie

Pewien jogin, mieszkaniec Laosu,
Zeżarł cały raz kocioł bigosu
Oraz gar ratatuja,
Poczem stęknął: „O w ch*ja...”,
Gdy próbował siąść w kwiecie lotosu.

 

O pastorze

Sprawdzał pastor z okolic Manilli,
Czy do karpia smakuje też chili,
Dał proporcje po równo,
Miast pychoty miał g..no
I do dziś cienko pastor coś kwili.

 

O mormonie

Pewien mormon z zachodniej Nebraski
Ma trzy żony, zazdrosne głuptaski.
Lecz jest sens w ich niezgodzie,
Gdyż zrobione ma co dzień
Trzy śniadania, obiady i laski.

 

Smutny dwulimeryk o chasydzie

Pewien chasyd przejazdem w Osace
Marzył, żeby porządną zjeść macę.
A tu sushi i sake,
Więc bez przerwy miał srakę
I z frasunkiem wciąż drapał się w glacę.

Gdy przyjechał zaś do Acapulco,
To z rozkoszą się raczył cebulką,
Zajadając burritos.
Nagle weszli banditos
I niestety oberwał on kulką.

Bardzo fajne limeryki układa też blogger Puchatek:

Pewien kucharz z okolic Przemyśla
Nowe dania codziennie wymyśla.
Czasem, gdy siedzi w łaźni
Przypływ ma wyobraźni:
"Dzisiaj dodam spaghetti do kiśla!"


Pewien Cadyk co mieszkał w Lucernie,
Się pocił, po prostu, niezmiernie!!!
Czy ciepło, mroźno, czy wiało,
Spod pach mu ciurkiem się lało.
Wszystko przez to, że nie jadał koszernie!     
Pewien kelner w lokalu, w Wetlinie
Raz utopił muchę w białym winie.
Bo gdy wpadła w butelkę,
On - miast rzucić jej belkę -
Sadystycznie się gapił jedynie. 


Pewna starsza archiwistka w Żarach
Większość życia spędzała przy garach.
Kiedyś jednak, niestety
Posypała kotlety
Arszenikiem. W bardzo złych zamiarach.

Zaś wiele innych limeryków znalazłam w czeluściach internetu nie dowiedziawszy się nigdy, kim są autorzy:

Na wczasach

Pewna gospodyni z pensjonatu w Toszku      
Zamiast soli używała tajemnego proszku.
Gości hotelu
Wyrżnęła wielu
Dozując ów proszek w twarożku.

Zupa z wkładką

Skromna kucharka z niewielkich Szczekocin
Wlewała do zupy porcyjki wymiocin.
Otruła w ten sposób
56 osób
(nie licząc krewnych, znajomych i ich rodzin).

 

Kisiel

Pewien kucharz z Pcimia Dolnego
Pluł złośliwie w kompoty kolegom.
Robił się z tego kisiel,
A ludzie dziwili się:
Kisiel? W takich ilościach? Dlaczego?

 

Po węgiersku

W restauracji raz gość w Budapeszcie
Nagle wrzasnął "Natychmiast zabierzcie
Te pieprzone gulasze
Bo ja wolę jeść kasze
Choćbym za to miał siedzieć w areszcie!".

 

Faworki

Pewien słynny cukiernik w Tiranie
Zawsze smażył faworki na tranie,
Bo gdy raz użył smalcu
Dostał pypcia na palcu
I w żołądku przedziwne czuł ssanie.

 

Romeo

Pewien młodzieniec z Werony
Uwielbiał wprost makarony.
Gdy je pożerał
Wigoru nabierał
I plótł pod balkonem androny.

 

Graficzka

Pewna młoda graficzka z Trójmiasta
Z namiętnością piekła wciąż ciasta
I wrzucała do misy
Forumowe przepisy
Była więc coraz mniej kanciasta.

 

Papryko-wstręt

Pewna młoda kucharka z Żagania
Przed jedzeniem papryki się wzbrania.
Więc gdy słyszy "papryka"
Wtedy garnek zamyka
I powiada: zero gotowania!

 

Kaczka z wkładką

Jadłem raz w knajpie w Modenie
Dorodną kaczkę z nadzieniem.
Płacąc, spytałem szefa sali,
- Czym żeście kaczkę tą nadziali?
- Niczym, to jej pożywienie.

 

O rybach

Złowił wędkarz, co rodem był z Wrzeszcza,
Na Wigilię i karpia, i leszcza.
Z karpia kawał był zucha,
Dumnie oddał więc ducha,
Leszcz natomiast ze strachu się zeszczał.

I jeszcze garść limeryków po angielsku:

A gentleman dining in Crewe
Found a rather large mouse in his stew.
Said the waiter: "Don't shout!
Or wave it about
Or the rest will be wanting one too."


There once was a man from Peru
Who made a soufflee out of glue
And try as he might
He just couldn't quite
Relieve his poor mouth of that goo! 


I knew a young man from Shanghai
Who never could bake a good pie
Pine needles and cones
Duck feathers and bones
The filling could make a man die!


There was a young lad from Peru
Who adored home-made guinea pig stew
So he worked at a pet store
Where he always could get more
And enjoyed every last little chew. 


There once was a man from Hong Kong          
Whose plum strudel was wider than long
But when one took a bite
He showed such delight
That one felt other strudels were wrong.
There once was an old man from Sydney
Who was terribly fond of lamb's kidney.
But his wife gave him calf,
So he cut her in half
- Well, he had to do something, didn't he?


16 XI 2015 - kolejna porcja limeryków autorstwa Laenii:

Pewien smakosz, co mieszkał w Tivoli,
Zjadał rocznie pięć ton gorgonzoli.
Gdy mu truł ktoś nad uchem,
Że zabija swym chuchem,
Odpowiadał mu krótko: "Pierdolisz".

Pewien bosman, co żył pod Sztynortem,

Raz okrutnie się obżarł roquefortem.
Potem spił się gorzałą,
Tak aż mu się zdawało,
Że rozmawia ze ś.p. Beaufortem.

Pewien kucharz, co był z Krasnobrodu,

Do żeberek raz dodał był miodu
Podejrzanej jakości,
Przez co lokal część gości
Opuściła nogami do przodu.

Aborygen, co żył pod Uluru,

Ugotował se kiedyś gar żuru.
No a potem siarczyście
Klnąc szorował gar liściem,
Nie miał bowiem Ludwika ni Puru.

Pewien hrabia, co mieszkał był w Turku,

Pełen talerz raz z jajkiem zjadł żurku.
Ale miał on (ten hrabia)
Uczulenie na nabiał
I mu wyszła wysypka na siurku.

Niosła dziś się muzyka przez Tatry,

Takie baca donośne miał wiatry,
Bo się nażarł golonki,
No a puszczał te bąki
Na melodie przebojów Sinatry.

Na cmentarzu w pobliżu Rybnika

Kościotrupy trzy grały w Chińczyka.
Był on tu w delegacji
I zszedł podczas kolacji,
Nieświeżego spożywszy tuńczyka.

Raz turysta na zboczu Wołowca

Znalazł duży kawałek makowca.
Zjadł i dostał cios w ryło,
Gdyż pechowo to było
Jadło bacy, byłego zomowca.


Pewien kelner dość wredny był w Markach,
Nieraz gościom do zupy nasmarkał,
Kreatura ta mściwa
Szczała również do piwa.
Mamma mia! (jak rzekłby Petrarka).

Raz Japończyk, co był w Acapulco,

Zeżarł ostre burrito z cebulką,
Jeszcze ekstra sos chili
I na muszli tak kwilił,
Jak onegdaj mistrz Jan za Orszulką.

Raz Sulejman w pobliżu Mohacza

Z kompanami się najadł bogracza.
I po bitwie miast palić,
Kraść i gwałcić, to stali
W gigantycznej kolejce do sracza.

Przed grą wstępną małżonka w Szczawniku

Zanurzała swe piersi w barszczyku.
Jeszcze w ramach podniety
Kładła na nich krokiety
I jakiegoś pornolka z Empiku.

Przed grą wstępną małżonka w Fiesole

Zanurzała swe piersi w rosole.
Przy czym mąż wciąż marudził,
Że się pościel pobrudzi,
Więc kochali się zwykle na stole.

Raz na wczasach małżonek na Helu

Przyrodzenie zanurzył w kisielu.
Gdy do łoża szedł goły,
To zleciały się pszczoły
I goniły go wokół hotelu.

Pewien narciarz ze wsi Mała Górka

Brał na stok z sobą zawsze ogórka.
W ciasne spodnie go chował
I bezczelnie szpanował,
Że takiego fajnego ma siurka.
28 XI 2016 - moja koleżanka napisała limeryk o mnie :)


Koleżanka kokoszka domowa
Chciała zacząć swe życie od nowa.
Porzuciła karierę,
Wchodząc gdzieś w blogosferę,
By zabłysnąć jako dobra synowa.


30 XII 2016 - koleżanka podesłała mi garść limeryków o miłośniku polskiej kuchni z El Passo :)


Kuchni polskiej miłośnik z El Passo
Denaturat zakąszał kiełbasą,
Przy czym z lekka seplenił.
Mówił że są saleni
Ci co zgonem go starsnym wciąz strasą.          

Kuchni polskiej miłośnik z El Passo
Denaturat zakąszał kiełbasą.
Ale że to niezdrowo,
zmienił na w wyborową
(tę kiełbasę, bo trzymał gość fason).

Kuchni polskiej miłośnik z El Passo
Denaturat zakąszał kiełbasą.
Kiedy zjadł również bigos,
To wykrzyknął: Amigos!
Najszczęśliwszy ja człowiek w El Passo!
Kuchni polskiej miłośnik z El Passo
Denaturat zakąszał kiełbas(s)ą,
i z okrzykiem "klin klinem!"
struł trucizną toksynę...
Trudno było go schwytać na lasso. 

Kuchni polskiej miłośnik z El Passo
Denaturat zakąszał kiełbasą.
Potem papier i flaszkę
czule wkładał pod paszkę
mówiąc, że przyjaciele to dwa są. 

Kuchni polskiej miłośnik z El Passo
Denaturat zakąszał kiełbasą.
I tak chodził po pueblo
aż go nagle coś yebło.
Potrąciła go seniora kolasą.