Cynamonowy skubaniec

a raczej "odrywaniec", ale "skubaniec" brzmi tak jakoś fajniej :D Oryginalny przepis z bloga Margarytki mówił, że ciasto to nie jest trudne w wykonaniu... No cóż, Małżonek klął jednak niemożebnie krojąc wyrośnięte ciasto na sześć części, bo podobno ciasto drożdżowe nie służy do tego, żeby je kroić - tylko do tego, żeby je przelać do foremki i od razu upiec. Ciasto wyszło jednak przepyszne w smaku. Połowę zjedliśmy od razu na ciepło, bardzo pasowało do kawy inki :) Wbrew tradycji nie kroi się go, lecz odrywa się kawałki ręką. Jak zwykle zmniejszyliśmy ilość cukru - z połowy szklanki do 4 płaskich łyżek stołowych. 
Składniki

na ciasto: 
  • 350 g mąki pszennej + 50 g
  • 25 g świeżych drożdży
  • 4 łyżki cukru
  • 1 niepełna łyżeczka olejku waniliowego
  • 50 g masła
  • 160 ml ciepłego mleka
  • 1 łyżeczka jogurtu naturalnego
  • 1 duże jajko
  • 1 żółtko
  • szczypta soli
na nadzienie:
  • 50 g masła
  • 4 łyżki cukru (w oryginale było aż pół szklanki!!! rozpusta!!!)
  • 1 łyżeczka cynamonu
  • 1 łyżeczka przyprawy Kotanyi do jabłecznika


Roztapiamy w rondelku 50 g masła i odstawiamy do wystygnięcia. W międzyczasie podgrzewamy lekko mleko, dodajemy do niego 1 łyżkę cukru, 1 łyżeczkę jogurtu  i wkruszamy drożdże. Mieszamy porządnie i odstawiamy przykryte ściereczką na kilka minut.

Do miski wsypujemy mąkę, sól, resztę cukru, ekstrakt z wanilii, jedno całe jajko i jedno żółtko. Dodajemy wyrośnięty zaczyn. Wyrabiamy porządnie przez kilka minut i dodajemy roztopione i wystudzone masło. Dalej wyrabiamy aż ciasto będzie matowe. Ciasto formujemy w kulę, przykrywamy pokrywką i odstawiamy w ciepłe i ciemne miejsce na godzinę. 


Pod koniec czekania na wyrośnięcie ciasta należy zrobić nadzienie. Rozpuszczamy 50 g masła, dodajemy cukier, cynamon i przyprawę do jabłecznika. Mieszamy porządnie aż składniki się połączą.


Wyrośnięte ciasto przekładamy na stolnicę. Niestety, nasza wersja ciasta mocno się kleiła i trzeba było je wyrobić z dodatkiem 50 g mąki, aby w ogóle dało się rozplaskać i pokroić. 

Ciasto rozplaskujemy na prostokąt, smarujemy lekko ostudzonym nadzieniem i kroimy na 6 pasków. Układamy paski jeden na drugim i ponownie kroimy na 6 części. Chciałam zrobić ładne zdjęcie po ostatecznym pokrojeniu ciasta, ale Małżonek zaczął je na bieżąco wkładać do foremki:





Właśnie, foremkę natłuszczamy i oprószamy bułką tartą, zanim włożymy do niej ciasto. Ciasto umieszczamy w foremce cięciami do dołu, nie ścieśniamy zbytnio ciasta, żeby potem łatwo można było odrywać kromki ręką. 

Ciasto pieczemy przez 40-45 minut w 180 stopniach na środkowym ruszcie: przez pierwsze 30 minut na dolnej grzałce, a przez ostatnie 10 minut na obu grzałkach, żeby góra ciasta się trochę zarumieniła.

Ciasto jest przepyszne na ciepło :)